piątek, 18 listopada 2011

ROZDZIAŁ IV - POPULARITY

Martha stanęła przez wielkimi drzwiami szkoły. Bolał ją brzuch. Była zestresowana. Gdy patrzyła na inne dziewczyny myślała że są wieśniarami, a one myślały tak samo o niej. Martha uważała że ubiera się modnie. Ale nie w Las Vegas. Nie była popularna w szkole w Tennessee, ma nadzieje że to się zmieni. Gdy szukała swojej szafki, a to był nr. 56, przypadkiem usłyszała jakąś kłótnie. Schowała się za jakąś szafkę, tak aby nie było jej widać i słuchała. Dowiedziała się że chłopak nazywa się Robby. Gdy oparła się o szafkę nagle usłyszała klaśnięcie w policzek. Podskoczyła ze strachu. Słyszała też kroki więc udawała że rozmawia przez telefon. Chłopak odszedł. Martha sprawdziła co się stało. Na podłodze siedziała ładna, zapłakana dziewczyna.
- Ehh, coś się stało ? - Zapytała Martha wyciągając chusteczkę z torby i jej ją podając.
- Nie nic, dziękuje - odpowiedziała rozpaczliwie.
Martha pomogła jej wstać.
- Jestem Martha. Jestem tu nowa.
- Rachel. Miło mi - oddała dziewczyna z lekkim uśmiechem, po czym wysmarkała nos.
- Więc. Powiesz mi co się stało ? - Wygląda na to że będzie siniak - Spytała Martha, patrząc się na podbite oko.
- Jest ok. Nic mi nie będzie - Odpowiedziała Rachel, gdy nagle zadzwonił dzwonek i wszyscy udali się do klas, gdzie Martha została sama na środku korytarzu, nie wiedząc gdzie iść. Przez następne 5min szukała swojej szafki. Gdy ją znalazła, schowała niektóre rzeczy i ruszyła dalej. Była sama. Cisza.
Nagle zza ściany wyszedł jakiś chłopak. Nie widziała jego twarzy. Niósł książki. I to sporo. Gdy koło niej przeszedł, nawet jej nie zauważył.
- Przepraszam. Szukam klasy 141. Wiesz może gdzie to jest ? - Zapytała z niepewnością Martha.
Chłopak się zatrzymał.
- No jaszne. Własznie tam ide. Cho - Mówił dziwnie chłopak. Najwyraźniej miał jedną książkę w buzi.
Przez całą drogę panowała cisza. Gdy nagle Martha zapytała się czy pomóc z książkami. Nie zgodził się. Nalegała. W końcu do niego podeszła i wyrwała mu parę książek z rąk. On próbował jej na to nie pozwolić, szarpiąc się. Gdy nagle wszystko upuściła.
- I widzisz co zrobiłeś ?
- Ja ? - chyba ty. To ty mi próbowałaś je zabrać. 
Klęknęli i zaczęli zbierać książki. Martha dobrze się mu przyjrzała. Miał śliczne, duże, brązowe oczy. Przez resztę drogi milczeli.